Byłem na cmentarzu i widziałem stoliki przy których siedzieli duchowni i zbierali kaskę na tzw. "Wspominki". Czy rzeczywiście ktoś się czuje z tym lepiej, że zapłaci 2 stówki za to, że nazwisko bliskiej mu osoby zostanie wymienione na mszy? Czy ból towarzyszący stracie bliskiej nam osoby jesteśmy w stanie złagodzić płacąc za taką usługę? Nie rozumiem tego.
Widzisz, jeśli jesteś osobą wierzącą to na pewno wiesz, że wiele obrządków kościelnych jest odpłatnych /stanowi to jedno ze źródeł finansowania Kościoła/. Podążając Twoim tokiem myślenia każdą opłatę kościelną /za chrzest, ślub, pogrzeb/ można przeliczyć na przysłowiowy chleb dla ubogich, jednak osoby wierzące raczej tego nie robią. Dla nich ważny jest sam sakrament. To samo dotyczy odpłatnych mszy św. odprawianych w jakiejś intencji czy - jak piszesz - wspominków. Myślę, że osoby które decydują się na to, głęboko wierzą, że właśnie w ten sposób pomagają swoim nieżyjącym już bliskim /zgodnie z nauką Kościoła jest to forma modlitwy za dusze zmarłych/. Dlatego pomoc zmarłym a pomoc żyjącym to dwie różne sprawy. Proponowałabym nie wrzucać ich do jednego worka.
To czy ktoś wydaje pieniądze na pomoc ubogim czy też na cel religijny to już jego indywidualna decyzja, zgodna z jego sumieniem.